poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Od Zdrajcy cd. Rimy

Ostatecznie Zdrajca ustąpił. Aelin pomogła jej usiąść i oprzeć się o drzewo, po czym sprawnie rozplątała opatrunki. Syknęła, widząc jak paskudnie zaczyna paprać się rana.
- Widzisz? – Białowłosa wytarła nieco ranę z ropy, po czym zawinęła ją ponownie świeżym materiałem. – W takim stanie nie możesz podróżować.
- Wystarczy zmienić opatrunek – odparła ze stoickim spokojem, dziewczyna.
- Dzisiaj mogę go zmienić, jutro, może pojutrze... ale jeśli potem nie będzie żadnej poprawy, tylko będzie jeszcze gorzej? – Ae spojrzała towarzyszce w oczy.
- Dzisiaj wystarczy. – Zdrajca była poważna. – Jutro będę się martwić o jutro. W międzyczasie wszystko może się rozwiązać w taki czy inny sposób.
- Musimy się gdzieś zatrzymać na kilka dni albo wszystko się rozwiąże w najgorszy możliwy sposób  i to już niedługo. Cały czas mówisz o poderżniętym gardle, zatem wskaż mi miejsce, które tym nie grozi. – Elfka była stanowcza i zdecydowana dojść wreszcie do jakiegoś porozumienia.
- Nie wiem czy istnieje dla mnie bezpieczne miejsce – stwierdziła czarnowłosa, bez cienia zadumy nad sensem istnienia czy swoją obecną sytuacją. Po prostu stwierdziła fakt, z którym musiała już wędrować od jakiegoś czasu. Być może od bardzo długiego czasu.
- Zawsze jest jakieś bezpieczne miejsce – odparła Ae, kończąc zawiązywać świeży opatrunek.- Właściwie, to jest jedno, w którym mogłybyśmy zaszyć się na jakiś czas, jednak nie mogę zdradzić ci jego lokalizacji. Musiałabyś mi na jakiś czas zaufać i dać się prowadzić z zawiązanymi oczyma.
Zdrajca obrzuciła dziewczynę badawczym spojrzeniem, żeby się upewnić, że nie żartuje, nie kłamie ani nie zmyśla. Nie była w stanie dostrzec nic takiego, jednak przenikanie cudzych intencji nie było jej najmocniejszą stroną. Wykonywanie rozkazów tego nie wymagało. Z drugiej strony jaki cel miałaby dziewczyna w okłamywaniu jej? W końcu i tak jest praktycznie zdana na jej łaskę i niełaskę. Z powodu głupiej bójki. Jakim skończonym idiotą trzeba być, żeby tak skończyć po tak prostym zadaniu?
- Zgoda – ostatecznie oznajmiła czarnowłosa. – Jednak ostatecznie sama ocenię, czy jest...
- Jest bezpieczne – ze znużeniem odpowiedziała białowłosa, składając czysty kawałek materiału. – Lepiej ruszać od razu. To kawałek stąd, a ty nie możesz poruszać się zbyt szybko.
Aelin założyła materiał na oczy Zdrajcy i pomogła jej stać. Nic nie widząc i czując narastającą świadomość swojego ciała i bólu, odczuwanego w boku, czarnowłosa ruszyła przed siebie, prowadzona przez jasnowłosą przewodniczkę do tego tajemniczego, bezpiecznego miejsca.

Podróż faktycznie trwała długo, choć gdyby zmierzyć dystans przebyty przez dziewczyny, to wcale nie byłby on zbyt duży. Nawet wliczając w to moment, w którym jakiś miły drwal (to musiał być miły drwal, bo kto inny?) podwiózł je kawałek na swoim wozie do wożenia drewna. Na sam koniec obie dziewczyny przecisnęły się kolejno przez jakąś dziurę i jeszcze dobrych kilka minut szły w spokojnej ciszy lasu, nim Ae wepchnęła Zdrajce do miejsca, które wydawało się przytulną, zamkniętą przestrzenią, a potem mówiąc „uwaga na stopnie” wprowadziła na wyższe piętro. Dopiero tam ściągnęła jej z oczu przepaskę i usadziła na plecionym z wikliny łóżku. 
- Gdzie jesteśmy? – Zdrajca marszcząc brwi rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszystko tutaj wyglądało jak ręcznie robione z tego, co dostarczał las – lian, drewna, wikliny, szyszek, żołędzi i dziwacznie rozczapierzonych korzeni.
- W bezpiecznym miejscu – zapewniła Aelin. – Połóż się, muszę przemyć twoją ranę.
- Nie wygląda bezpiecznie – zauważyła czarnowłosa, a czarny kruk pojawił się w niewielkim, okrągłym okienku i zakrakał. Zdrajca znieruchomiała, po czym spojrzała na Elfkę, stojącą przed nią ze stanowczą miną.
- To jest Eske, prawda? – spytała cicho Zdrajca.
(Aelin? Pozostawiam tobie wybór czy jest, czy wywiozłaś mnie gdzieś indziej :P)

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Od Kyubbiego cd. Tenebris

Po jej słowach odetchnąłem z ulgą, sięgnąłem po cukier i wsypałem do filiżanki sześć łyżeczek, ów białych kryształków, wziąłem łyk herbaty. Odłożyłem filiżankę z tym naparem.
-To może mógłbym się, odwdzięczyć dziś wieczorem małym pokazem ognia? Oczywiście wszystko za twoją zgodą królowo.
Spojrzałem na nią, mimo wszystko, była tajemnicza.
-Jestem pewny, że jest pani dobra w walce.
Kobieta spojrzała, na mnie, a w jej oczach ujrzałem tajemniczy błysk.
(Tenebris?)

Od Celestii - Cd. Nataniela

  Miałam ochotę urwać chłopakowi łeb. Oczywiście, dałabym sobie radę sama, acz myślałam, że jakoś zareaguje.. A tu nic. Po prostu się położył! Spiorunowałam go wzrokiem, po czym spojrzałam w stronę, z której usłyszałam szmery.
- Olej go. Miecz na nic się zda w zaroślach, to po pierwsze. Po drugie na jego miejscu już dawno przysnąłbym z nudów. Po trzecie i ostatnie, może to któryś z miejscowych.  Czort go wi, pewnie i tak zostanie zjedzony przez mięsożerne wiewiórki-mutanty. Swoją drogą, potrafią nieźle użreć, sku.. — chciał kontynuować, ale ponownie posłałam mu wkurzone spojrzenie. Poskutkowało to jego chwilowym zamilknięciem. — Co tam? — dodał po chwili, śmiejąc się nerwowo.
  Nie siląc się nawet na odpowiedź prychnęłam i ruszyłam w stronę, z której słyszałam ten wkurwiający szmer. A nuż, może się okaże, że powinnam sprawdzić to miejsce? Tym razem nie oczekując, że olbrzym jakoś zareaguje.
   Im bliżej szmeru byłam, tym bardziej las stawał się cichszy. Nikłe światło księżyca przestawało tu docierać, a przez gęste gałęzie nade mną nie byłam w stanie dostrzec nieba. Nie przejmowałam się tym zbytnio. W końcu koci wzrok był nocą bardzo dobry! Martwiło mnie coś innego.. Mianowicie dźwięk. A raczej prawie jego brak. Wraz z każdym kolejnym krokiem coraz bardziej byłam przekonana, że nie były to szmery, a szepty.
  Coś tknęło mnie do powrotu. Zdrowy rozsądek wręcz to nakazywał. Tym razem go nie posłuchałam i dzielnie parłam przed siebie. Aż w końcu dostrzegłam tę postać.
  Stał pomiędzy drzewami, mocno zgarbiony. Wokoło niego majaczyły czarne runy, roztaczając marny blask. Przez półprzezroczystą, czarną szatę było widać ciemny szkielet, ze zbyt dużą czaszką i kolcami wystającymi z kręgosłupa. Cała flora, nieopodal której stał straciła kolor. Pojedyncze liście na moich oczach stawały się popiołem, choć panował chłód. Było to zjawisko niesamowicie mroczne, acz tak samo piękne. Chciałam tam podejść, dotknąć znaków pojawiających się w powietrzu.. Jednak moje łapy nie mogły się ruszyć. Nie mogły się przełamać, by ruszyć w stronę tego hipnotyzującego stworzenia.
  Poruszyłam dłonią, by upewnić się, że to nie jest sen.
  Moment..
  Czemu dłonią? Kiedy się przemieniłam?!
  W momencie, w którym to zauważyłam, istota odwróciła się w moją stronę. Nie był to nagły ruch, ale zdecydowanie zbyt szybki, jak na jej posturę. Przechyliła delikatnie coś, co prawdopodobnie było głową, i przestała szeptać. Wokół stworzenia przestały pojawiać się runy, przez co stało się trochę ciemniej. Przyznam, że trochę się rozczarowałam.. I w tym samym momencie wróciłam do normalnego świata. A pomogło mi w tym rzucenie się tej pierdoły wprost na mnie. Zdołała mnie jedynie chwycić za dłoń, albowiem w drugiej natychmiast pojawiła się włócznia, którą cięłam na ślepo. Bestia zacharczała głośno, zawyła, i prawdopodobnie rozpłynęła się w powietrzu.
  Oparłam się mimowolnie o broń i odetchnęłam ciężko, ścierając pot z czoła. Czyżbym się tak zmęczyła? Raczej nie.. Chwyciwszy grafitową rękojeść zauważyłam coś dziwnego. Lewa ręka, za którą chwyciło mnie to coś stała się czarna. Nie czułam bólu, a lekki dyskomfort. Zacisnęłam dłoń parokrotnie, by upewnić się, że jest sprawna i podrzuciłam włócznię, by ta po chwili rozpłynęła się w nicość.
- Przynajmniej przestało szeleścić. — pocieszyłam się i, uczepiwszy się tej myśli, wróciłam do obozu. Tym razem towarzyszył mi księżyc i cicha, świerszczowa orkiestra.

- Jeszcze nie skończyłeś warty — mruknęłam, smyrając czubkiem buta bok Olbrzyma.
 Ten tylko wymamrotał coś w odpowiedzi i przewrócił się na drugi bok. Policzywszy w myślach do siedemnastu (tak dla pewności), podparłam ręce na biodrach i raz jeszcze potarmosiłam go nogą.
- No co ty ode mnie chceeheesz — jęknął, bijąc mnie w łydę.
- Często przebywasz w tych lasach? — zapytałam, pochylając się nad blondynem. Przecież on ledwo co kontaktował..
- Za.. — tu ziewnął — zależy..
- Takie czarne, z urody podobne do ciebie. Ciemne runy się wokoło tego pojawiają, a teren wokół milknie, gdy tylko go poczuje w pobliżu. Co to jest?

[ Natanielu? Zaspokoisz ciekawość? ]

czwartek, 3 sierpnia 2017

Od Nifenye Cd. Abelarda

Jedno spojrzenie na ciało chłopaka, wywołało u mnie lawinę emocji.Tak bardzo chciałam się do niego przytulić, by poczuć czyjąś bliskość. Z drugiej strony jednak bałam się to zrobić. Moja postawa mogłaby być zbyt nachalna. W sumie gdyby bardziej się zgłębić w moje wnętrze, już tak się czułam. Każdy pewniejszy ruch, każde zbliżenie było wywołane przez moją osobę. Jednak dlaczego? Tego nie potrafiłam zrozumieć. Łzy napłynęły do moich oczu, w momencie gdy służka przyniosła ubrania, jednak w zupełności nie było to wywołane nią. W tamtym momencie przypomniała mi się chwila słabości sprzed parudziesięciu minut, gdy to nie mogłam liczyć na niczyje wsparcie.  Rzuciłam się w stronę łazienki, po drodzę zabierając przeznaczone dla mnie ubrania. Zamknęłam na klucz drzwi prywatnego pomieszczenia, by spojrzeć sobie samej prosto w oczy. Dłonie swobodnie ułożyłam na umywalce, obserwując każdy centymetr mojej twarzy.Łzy spływały po policzkach, praktycznie niezauważalne na skórze mokrej od deszczu.  Niesforne kosmki które wypadały z mojego kucyka, wyglądały dość niedbale, lecz tylko one... Czyżby to z powodu mojego wyglądu nie brał na siebie inicjatywy? Chyba tak... A może jednak to mój niespotykany charakter? Praktycznie nie przysługujący władcy. Co będziemy się oszukiwać, mógł spokojnie powiedzieć, ze jestem dla niego nie wystarczająca. Jak przystojny książę mógłby zakochać się w pospolitej wiedźmince, która ledwo co zna się na królewskich manierach. Rozpięłam koszule, odkładając ją na bok, tak samo postępując z całą mokrą garderobą. Udało mi się wysuszyć włosy by zaraz po tym zająć się delikatnym makijażem. Może nie potrafiłam tyle co moja stylistka z pałacu, jednak nie było mi to obce. Dlatego tez, podkreśliłam moje atuty. Zaakcentowałem oczy, jak i również usta - delikatnym błyszczykiem. Włosy zostawiłam rozpuszczone, drżącymi ze stresu rękami związując przednie kędziorki z tyłu. Odzież która została mi przyniesiona, ani trochę mnie nie zdziwiła. Elegancka czarna bluzka jak i biały płaszcz, idealnie komponowała się z czarnymi jeansami. Ostatnie poprawki w lustrze, odrobina pudru i byłam gotowa. Nacisnęłam klamkę, pchając dość mocno drzwi, słysząc wołanie na kolacje. Ustalam obok narzeczonego, praktycznie unikając jego wzroku, by nie rozkleić się ponownie.
- Idziemy? - zapytałam cicho, lekko drżącym głosem, by po chwili w paru krokach, znaleźć się przy wyjściu.
<Abelard?>

wtorek, 1 sierpnia 2017

Od Nataniela cd. Celestii

Od kilkunastu minut czułem na sobie wzrok osoby trzeciej, bo przecież kocica by na mnie nie spojrzała z własnej, nieprzymuszonej woli. Chyba nadal miała mi za złe nasze pierwsze spotkanie... O ile można to określić jego mianem. Walczyłem z narastającą, wręcz nienaturalną sennością, lecz powieki dosłownie same mi opadały. Zasłoniłem dłonią usta, ziewając cicho, akurat w momencie przemiany damy. Intruz najwyraźniej nie miał ochoty odejść, więc i ona w końcu musiała zdać sobie sprawę z jego obecności. I po co tyle zachodu? Przecież najpewniej udałoby mu się zbiec, tak naprawdę zebrawszy jedynie kilka śmieciowych informacji, przykładowo o naszym położeniu. Dodajmy do tego fakt ruchomego lasu, który uwielbia co jakiś czas zmieniać swój układ, skazując nieuważnych podróżnych na zgubę.  Drobnostka niewarta uwagi, naprawdę. Poza tym golemy niezbyt przepadają za demonami, śmiało ruszając do ataku przeciwko temu upierdliwemu wrogowi. Ale biorąc poprawkę na to, że większość naszej grupy jest tu po raz pierwszy w życiu... Wzruszyłem ramionami, kładąc się na trawie mokrej od rosy. Jedyne, co mogliśmy zrobić we dwójkę, to siedzieć i czekać na następny ruch naszego cichego obserwatora, liczącego na jakieś pikantne scenki dla ubogich. Nie ukrywam, że moja obojętna postawa wynikała po części z czystego lenistwa. W końcu, ludzie, już ta godzina, kiedy powinienem zwinąć się w kuleczkę i zasnąć na ulubionym drzewku! A nie latać po lesie, jak jakiś debil. Niestety kocicy chyba się to nie spodobało. Popatrzyła się na mnie, a w jej oczach zobaczyć mogłem czystą złość. Ups, kolejny minus na liście... 
— Olej go.— Zatoczyłem dłonią kółko w powietrzu, patrząc na tatuaże tak bardzo odróżniające się na tle lekko opalonej skóry.—  Miecz na nic się zda w zaroślach, to po pierwsze. Po drugie na jego miejscu już dawno przysnąłbym z nudów. Po trzecie i ostatnie- może to któryś z miejscowych.  Czort go wi, pewnie i tak zostanie zjedzony przez mięsożerne wiewiórki-mutanty. Swoją drogą... Potrafią nieźle użreć, sku...— Skuliłem się, widząc kocie patrzałki, wbijające się w mą osobę.— Co tam?— Zaśmiałem się niezręcznie.
Jeszcze tylko brakuje, by jakaś laska przetrzepała mi skórę za taką drobnostkę.

⦓CELESTIO? Cwel z niego, nie?⦔